photobucket Photobucket photobucket

sobota, 23 maja 2015

JAKIM SPOSOBEM? #1 czyli jak udało mi się zapuścić paznokcie.

Cześć misiaki!

Przychodzę do was dzisiaj z odpowiedzią na jedno z najczęściej zadawanych mi pytań, czyli jak zapuściłam paznokcie. Przede wszystkim, jeśli chciałybyście mieć swoje, naturalne, długie paznokcie, już dziś uzbrójcie się w cierpliwość, ja swoje zapuszczałam od 2011r, i obecnie czwarty raz mam tak długie paznokcie, więc... bez wątpienia ten proces jest długotrwały. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się jak udało mi się tego dokonać, zapraszam do lektury.

Pamiętam, że marzenia o długich paznokciach dopadły mnie w ostatniej klasie gimnazjum, kiedy głośno zrobiło się o odżywce Eveline 8w1, kiedy to jeszcze wszyscy mówili tylko o jej zaletach. Moje paznokcie zawsze były cienkie, łamliwe, i baaardzo się rozdwajały. Działo się tak najprawdopodobniej dzięki temu, że gdy byłam mała notorycznie obgryzałam paznokcie aż do krwi. :-( Jak postanowiłam tak zrobiłam, kupiłam wyżej wspomnianą odżywkę i przez bardzo długi okres czasu (wydaje mi się że ponad rok) malowałam nią paznokcie non-stop. Na początku efektów nie było, paznokcie za każdym razem gdy odrosły, kruszyły się i rozdwajały. Gdyby tego było mało, wymyśliłam sobie, że paznokcie będą kwadratowe.
Po około roku stosowania w/w odżywki paznokcie były wyraźnie twardsze, jednak nadal mało elastyczne. Gdy udało im się odrosnąć, za sprawą mojego niezdarstwa, zawsze któryś paznokieć odstawał kształtem od pozostałych, równych kwadratów. Wtedy też zaczęłam przeszukiwać internet solidniej, wyszukiwać sposobu który pomógł by je uelastycznić jednocześnie cały czas je wzmacniając. I znalazł się - osławiony w wielu dziedzinach - olejek rycynowy. Kiedy moje paznokcie połamały się któryś już raz, odstawiłam odżywkę w kąt i skrupulatnie, przez chyba 3 lub 4 miesiące, codziennie w niepomalowaną płytkę wcierałam olejek rycynowy. Paznokcie były wyraźnie zdrowsze, zaczęły rosnąć i przestały się łamać, jednak opiłowane w kwadrat zaczęły mnie drażnić, bo nie mogłam zapuścić ich do wymarzonej długości. Zmieniłam kształt najpierw na półokrągło, później gdy zaczęły rosnąć, sukcesywnie robiłam z nich migdałki, i takie zostały już ze mną do dziś.
Obecnie jako bazę pod lakier używam zamiennie odżywki z apteki firmy KOSMED oraz odżywki diamentowej z Eveline, zdecydowanie częściej jednak tej pierwszej. Jest ona na pewno zdrowsza i nie zrobi wam nic z tych rzeczy na które narażacie się używając Eveline 8w1. Przekonałam się na własnej skórze jak boli odwarstwiająca się płytka paznokcia i raczej nikomu już nie polecam tej odżywki, jednak z perspektywy czasu wiem, że to właśnie ona miała największy wpływ na zmianę kondycji moich paznokci.
Paznokcie, jak to paznokcie, mają w zwyczaju łamać się w najmniej oczekiwanym momencie. Udało mi się jednak zapuścić je do mojej wymarzonej, "szponiastej" długości, przez co jestem z nich MEGA dumna. Zdarza mi się usłyszeć opinie typu "ty chyba nic w domu nie robisz z takimi paznokciami"... No ba, przecież mam sprzątaczke, kucharkę, prywatną pokojówkę i dwóch opalonych panów bez koszulek obok łóżka, którzy podają mi świeże owoce.. Nie dajmy się zwariować. Proces "hodowania" naturalnych paznokci, w odróżnieniu od zakładania żeli, jest długotrwały, daje nam czas na przywyknięcie do długości i nauczenie się z nimi funkcjonować.

Moja obecna pielęgnacja została ograniczona do minimum, ponieważ nie umiem już funkcjonować bez pomalowanych paznokci, ponieważ od ciągłego malowania lekko pożółkły, co wygląda niestety mało estetycznie. Przedstawiam więc 6 kroków do pięknych paznokci, których trzymam się i rzetelnie wypełniam każdy punkt.

1. Codziennie (zazwyczaj wieczorem), olejuję moje paznokcie zarówno od zewnątrz, wyjeżdżając na skórki, jak i od spodu. Nie zapominam o tym nawet gdy mam pomalowane paznokcie, nunu! :-)
2. Pod lakier, zamiast zwykłej bazy, maluję paznokcie odżywką KOSMED.
3. Skracam paznokcie przy użyciu papierowego pilnika, niekoniecznie trzymając się zasady mówiącej o piłowaniu w jedną stronę, robię to tak, jak jest mi wygodnie.
4. Nałogowo kremuję ręce, szczególnie gdy są narażone na działanie wiatru lub mrozu. I nigdy nie zapominam wtedy o ciepłych rękawiczkach! :-)
5. Unikam kontaktu z chemikaliami, wszystkie prace tego wymagające wykonuję w rękawiczkach ochronnych.
6. Piję skrzyp i pokrzywę.

Mam nadzieję że udało wam sie dobrnąć do końca, jeśli tak to się cieszę, i koniecznie dajcie znać jak Wy pielęgnujecie swoje dłonie i paznokcie. Poniżej zdjęcie paznokci obecnie (jak widać, najmniejszy paznokieć wyraźnie krótszy. Uległ bolesnemu wypadkowi na studniówce, początkiem lutego, i nadal nie dorósł do reszty.), oraz ulubionych na ten moment kremów do rąk. Do codziennego nawilżania - wersja czekoladowo-pomarańczowa, do walki z wiatrem i mrozem, cięższa artyleria - wersja z Karite.



Iza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz